wtorek, 29 października 2013

Pół na pół (2/2)

Dzisiaj obiecana druga część ostatnich makijażowych zabaw. Właściwie można powiedzieć, że ta propozycja to teatr jednego aktora.
Całość została wykonana na matowej bazie Zoeva. W zewnętrznej części powieki ruchomej zrobiłam czarna plamę kredką- każda, którą da się łatwo rozetrzeć będzie dobra. Następnie na powiekę ruchomą położyłam pigment Dazzle Dust od Barry M w numerze 98. Po chwili dołożyłam jeszcze troszkę... i jeszcze... i jeszcze odrobinkę. Śmiało można powiedzieć, że zdominował całość, ale cień mnie szczerze zachwycił. To opalizujący kameleon mieniący się mnóstwem różnokolorowych drobin, których zdjęcia nie są w stanie oddać. Genialnie wręcz wygląda w sztucznym świetle ♥. Końcowy kolor ma w sobie dużo zielonych, szlachetnych tonów ale pigment położony na kolorowe bazy może jeszcze niejedną twarz pokazać- nie omieszkam sprawdzić co z tego wyjdzie...
Wracając do makijażu- górną granicę wykończyłam matowym cieniem Chill z palety Sleek Ultra Matts V1. Wewnętrzny kącik rozświetliłam pigmentem KOBO 504 mint cream. Na dolnej powiece kombinowałam coś z kredką Avon Aqua Pop ale po chwili tam też znalazł się Barry M. Linia wody podkreślona jest na czarno w zewnętrznej części. Na górnej powiece namalowałam kreskę żelowym eyelinerem Essence, następnie przykleiłam połówki z Zoev'y i wytuszowałam rzęsy maskarą Yves Rocher Sexy Pulp. Dolne rzęsy natomiast pociągnęłam zieloną maskarą Inglot- idealnie tu pasuje. 
Podobają się Wam takie mono makijaże czy raczej wolicie cieniowane propozycje?
Pozdrawiam :*


poniedziałek, 28 października 2013

Pół na pół (1/2)

Gdy mam wielka ochotę na zabawę makijażem często wybieram opcje pół na pół. Mam w końcu dwoje oczu więc zabawa też może być podwójna.
W takich przypadkach najczęściej nie robię w ogóle makijażu twarzy, bo i tak nigdzie się na pół pomalowana nie pokażę. Potrafię sobie wyobrazić miny tych biednych ludzi, którzy mieliby pecha na mnie trafić- takie doświadczenie mogłoby być bezcenne zarówno dla mnie jak i dla Nich ☺...

Niemniej dziś chciałabym Wam pokazać połowę mojej ostatniej pracy- dokładnie lewą połowę, a już jutro zobaczycie prawą część.
Enjoy!!!
Makijaż wykonałam na matowej bazie Zoeva którą aktualnie testuję- póki co świetnie się sprawdza ♥. Dodatkowo na powiekę ruchomą nałożyłam kremowy cień Manhattan z kolekcji Magic Up! który pokazywałam Wam w tym poście. Miał on oczywiście za zadanie wzmocnić kolor który na nim wylądował a był to cień ze starej limitowanej kolekcji Essence Vampire's Love (TUTAJ macie odnośnik do posta u Atqabeauty z prezentacją). Generalnie makijaż ten w większości wykonałam tą właśnie już od dawna niedostępną paletą, niemniej cienie które w środku się znajdują łatwo zastąpić. Tym jedynym bardziej unikatowym jest moim zdaniem odcień który znajduje się na powierzchni powieki ruchomej- zieleń pomieszana ze złotem, lekko zgniła, mocno jesienna. W zewn kąciku jest czarny cień roztarty do góry ciemną szarością. Na dolnej powiece zgaszony fiolet. Za diabła nie potrafię sobie przypomnieć co jest w wewnętrznym kąciku- kombinowałam ze złotem, potem dodałam coś rozświetlającego, beżowego... czort wie co to za duet był. Na linii rzęs jest żelowy eyeliner z Essence (tematycznie). Rzęsy wytuszowane maskarą Yves Rocher Sexy Pulp, dodatkowo przykleiłam połówki z Zoev'y- lubię efekt jaki dają, ale bardzo nie lubię ich kleić- mają dość niewygodny gruby pasek, który lubi się w wewnętrznej części odklejać lub odznaczać.
Ostatnio obiecałam, że będę publikować minimum trzy posty tygodniowo tymczasem w zeszłym tygodniu nie pojawił się żaden- mea culpa- biję się w piersi!!! Mam jednak nadzieję, że mi to wybaczycie bo czasami tak to idzie, że nie idzie nic czyli życie...
Pozdrawiam i do jutra :*

niedziela, 20 października 2013

Lovely- UV Shine + Gloss Like Gel

Na zakończenie tygodnia chciałabym Wam zaprezentować dwa lakiery do paznokci z Lovely. Z tego co się orientuję oba są częścią nowych serii, które ta firma wypuściła.
Od razu zaznaczam, że nie sprawdzałam czy UV Shine faktycznie świeci w ultrafiolecie, choć słyszałam opinie, że nie :)... Niemniej 7 to bardzo przyjemna zieleń, która kryje płytkę paznokcia szybko i bezproblemowo przy standardowych dwóch warstwach.
Inaczej rzecz się ma przy wersji Gloss Like Gel. Kolor 134 bardzo ładnie rozprowadza się na płytce i dobrze wygląda przy dwóch warstwach niemniej ciągle można wyraźnie zauważyć wolny brzeg paznokcia. Przy żelkach to właściwie standard więc nie narzekam- zawsze można położyć pod spód warstwę białego kryjącego lakieru i jest po kłopocie.
W obu przypadkach producent zafundował nam spłaszczony, wygodny pędzelek. Właściwie wszystko byłoby pięknie gdyby nie fakt, że te lakiery kompletnie nie chcą się mnie trzymać. Wyraźne odpryski i otarcia mam już właściwe na drugi dzień po aplikacji a do tak częstego manicure ja jestem nieprzyzwyczajona i czasowo niezdolna. Z bólem serca więc mówię tym koleżkom wyraźne nie.
Macie doświadczenie z tymi lakierami? Będę wdzięczna za informacje jak wygląda trwałość u Was, bo mam jeszcze jeden piękny odcień z serii UV Shine i trochę obawiam się go nakładać.... A może macie jakieś sprawdzone sposoby na przedłużenie takich felernych lakierów?
Pozdrawiam :*

sobota, 19 października 2013

Z fioletowym akcentem

Idąc za ciosem chciałabym zaprezentować w akcji drugi cień KIKO z kolekcji Colour Shock KLIK. Tym razem występuje tylko w formie małego akcentu, który ciekawie ożywił zwykły makijaż na dzień.
Całość wykonana jest na bazie oczywiście tyle, że nie pamiętam której :D. Na górnej powiece w wewnętrznym kąciku jest kremowy cień z Yves Rocher w odcieniu Nude. Duża część tego makijażu została stworzona przy pomocy paletki Sleek Oh So Special. I tak w zewnętrznym kąciku jest kolor Celebrate, załamanie roztarte jest matowym Wrapped Up, na środkowej części znalazł się Gateau  a przy lini rzęs wylądował Noir.
Dodatkowo przy linii rzęs na środkowej części oka dodałam niewielką fioletową plamę którą uzyskałam poprzez użycie cienia matowego z palety Kryolan Paris. Znajdującym się w tej palecie rozbielonym różem rozświetliłam wewnętrzny kącik.
Na dolnej powiece jest wspomniany wcześniej cień KIKO w kolorze Fierce Violet w zewnętrznej części odrobinę przyciemniony brązem z palety Sleek.
Rzęsy wytuszowałam maskarą Yves Rocher Sexy Pulp ♥, dolne natomiast pomalowałam fioletową maskara z KIKO.
Na twarzy mam podkład Lirene City Matt, który dosłownie kilka dni temu postanowił się skończyć a z czego jestem bardzo niezadowolona. Standardowy zestaw korektorów- KIKO pod oczy (skończył się razem z podkładem- zmowa jakaś!!!) i Collection na niedoskonałości. Całość utrwalona Pudrem Bambusowym z Biochemii Urody.
Policzki zaznaczone są różem z Essence Silky Touch Blush w odcieniu  Natural Beauty a na ustach jest Revlon Just Bitten Kissable Balm w kolorze 001 Honey.
I tyle na dzisiaj ☺

Ostatnio zrobiłam sobie mocne postanowienie publikowania minimum trzech notatek tygodniowo. Ja wiem, że dla niektórych to jest niewiele ale to już inna kwestia... Niemniej tym sposobem, chcąc nie dać plamy sama przed sobą już jutro zapraszam Was na nowy wpis.
Pozdrawiam :*


poniedziałek, 14 października 2013

Caribbean Turquoise w akcji

To miał być cichy i leniwy dzień, a wyszło jak zawsze.... Znacie to? Post zaplanowany był na rano tymczasem jest prawie 22:30... Ale do rzeczy.

Wczoraj pisałam Wam o pięknych kremowych cieniach z limitowanej kolekcji KIKO Colour Shock. Dziś zgodnie z obietnicą chciałabym pokazać Caribbean Turquoise w akcji. 
Makijaż nałożyłam na matową bazę pod cienie z Zoeva. Następnie na powiece ruchomej znalazł się wspomniany wyżej kolor turkusowy. Do dalszego cieniowania użyłam również palety z firmy KIKO co by tematycznie było- i niestety tak, to też była limitowana kolekcja która jest już niedostępna.... Paleta nazywa się Voluptuous Violet i była częścią serii Color Fever.
Na dolnej powiece jest  roztarta kredka Aqua Pop z Avon'u. Jej dolna linia jest natomiast roztarta kremowym turkusem a w zewn część przyciemniona tym samym fioletem który jest na górnej powiece.
Na linii wody jest rozbielona różowa kredka Blanc z Yves Rocher. Górne rzęsy wytuszowałam maskarą Sexy Pulp również z Yves Rocher, na dolnych jest fioletowa maskara z KIKO.
Na twarzy mam podkład matujący Lirene, który aktualnie wielbię *.*, pod oczami korektor z KIKO a na niedoskonałościach nieśmiertelny Collection. Całość utrwaliłam Pudrem Bambusowym z Biochemii Urody.
Policzki podkreśliłam różem Essence Silky Touch Blush w odcieniu  Natural Beauty, który idealnie pasuje do tego soczystego oka, na ustach jest błyszczyk z Lily Lolo Damson Dusk.
Teraz jeszcze tylko napiszcie mi jak wyłączyć funkcję wygładzania twarzy na fotach bo mnie krew zalewa jak widzę co tu się dzieje i mogę iść spokojnie spać... Dziękuje

Pozdrawiam :*


niedziela, 13 października 2013

KIKO- Colour Shock- long lasting eyeshadow

Niestety tak to jest, że jak Wam pokazuję jakieś kosmetyki z KIKO to często są one już w ofercie niedostępne bo były częścią którejś z limitowanych kolekcji. Sklep firmowy mam dosłownie pod nosem więc z zakupami zawsze czekam na wyprzedaże. Nie śpieszy mi się, mam się w końcu czym malować ;)
Kremowe cienie z kolekcji Colour Shock kupiłam za około 3 euro za sztukę przecenione z 6,9. Skusiłam się na dwa "bardzo moje" kolory- soczysty turkus oraz wibrujący fiolet. Przyznaję zresztą, że cała kolekcja była w moim guście i pewnie przygarnęłabym ich więcej, ale braki w ofercie to minus wyprzedaży....
Cienie zamknięte są w piękne słoiczki wykonane z matowego szkła z lustrzaną zakrętką- co jak co ale opakowania to Oni zawsze mają dopracowane- przyznajcie zresztą sami takie niby nic, a jednak robi wrażenie ;)
W słoiczku jest 5 ml produktu o luźnej konsystencję, która przelewa się w środku.
Cieni można używać solo, ich pigmentacja jest fantastyczna, co zresztą możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Ładnie rozprowadzają się na powiece nie tworząc prześwitów. Po zastygnięciu są niemalże nie do ruszenia, chyba, że nałożymy zbyt grubą warstwę- w takim przypadku po zastygnięciu zaczną się pomału wykruszać.
Oczywiście kosmetyki świetnie sprawdzają się w roli kolorowej bazy pod cienie. Dziewczyny pracujące w sklepie KIKO chętnie używały ich jako eyelinerów, ja lubię również rozcierać je na linii dolnych rzęs bo są pięknym dodatkiem do zwykłego makijażu.
Wydajność jest oszałamiająca- już obdarowałam dwie osoby odlewkami a mi ciągle zostało wiele produktu. Dodatkowo są to kosmetyki tak intensywne, że potrzebujemy ich dosłownie odrobinkę... nie wiem, chleb chyba będę nimi smarować...

No i jeszcze swatche- tadaaaaaam!!!
Fierce Violet mogliście zobaczyć już w akcji na moim YouTubowym kanale. Wtedy cień wystąpił jako baza KLIK. Dziś natomiast zrobiłam makijaż z użyciem Caribbean Turquoise jako głównego koloru, zdjęcia są zrobione więc w najbliższym czasie pojawi się na blogu.

Pozdrawiam :*

czwartek, 10 października 2013

Ziaja- Krem nawilżający, matujący 25+ recenzja

Na zakup tego kremu zdecydowałam się pod wpływem bardzo wielu pozytywnych recenzji, które można usłyszeć lub przeczytać w sieci. Liczba zadowolonych osób rośnie niemalże z dnia na dzień będąc więc ostatnio w Polsce postanowiłam wypróbować to maleństwo. Za 50 ml opakowanie zapłaciłam niecałe 8,5 zł więc ryzyko było niewielkie- pomyślałam "a nóż akurat trafi się perełka za grosze"....
Wg producenta kosmetyk dedykowany jest osobom posiadającym cerę tłustą lub mieszaną po 25 roku życia. Jest lekki, zapewnia efekt matowej cery poprzez redukcję sebum. Oprócz tego ma zmniejszać widoczność porów oraz zaskórników. Dodatkowo dzięki zastosowaniu między innymi kwasu hialuronowego oraz prowitaminy B5 krem zapewniać ma właściwy poziom nawilżenia skóry przez cały dzień. Całość została wzbogacona o ochronę przeciwsłoneczną w wysokości SPF 6- niewiele, ale jednak.
Krem zamknięty jest w charakterystyczny dla Ziaji plastikowy słoiczek. Ma biały kolor, bardzo delikatny zapach, który mi mocno przypadł go gustu. Świetnie rozprowadzał się na skórze i całkiem szybko wchłaniał. Po aplikacji twarz była przyjemnie miękka i gładka- nie można się wręcz było oprzeć wrażeniu, że jest naprawdę wypielęgnowana, zadbana, że dostarczyłyśmy jej wszystkiego czego potrzebowała. Do tego kosmetyk idealnie nadawał się pod makijaż- byłam zachwycona!!!
Niestety jednak po dość krótkim czasie stosowania zaczęłam zauważać na twarzy wiele nowych niedoskonałości. Niedoskonałości charakterystycznych dla zapchanej skóry i w charakterystycznych dla mnie przy takich problemach miejscach. Pierwotnie miałam nadzieję, że może jakiś inny produkt jest winny, już nawet zaczęłam oskarżać nowy podkład i fakt, że użyłam go dopiero dwa razy i to w pewnym odstępie czasu wcale mi nie przeszkadzał. Ostatecznie jednak trzeba się było zmierzyć z problemem i znaleźć winowajcę. Odstawiłam krem i doprowadziłam cerę do porządku- sam fakt, że w tym czasie niedoskonałości zniknęły już wiele mówi, ale drążyłam temat- wróciłam do Ziaji i po krótkim czasie problem się powtórzył...
No niestety moja droga z Ziają znowu się rozeszła, a miało być tak pięknie. Nie mam szczęścia do tej firmy.

Na koniec jeszcze zamieszczam skład kosmetyku dla wnikliwych:
Pozdrawiam :*

środa, 9 października 2013

p2- Beauty stories- Powerful Ivy

Beauty Stories to najnowsza kolekcja limitowana p2. Wśród kosmetyków znajdziemy tam między innymi cienie do powiek, palety pomadek czy akcesoria do brwi, jednak moją uwagę przykuły lakiery do paznokci.
W sumie firma zaoferowała nam cztery kolory do wyboru KLIK- ich odcienie jak cała kolekcja są bardzo jesienne. Moją uwagę przykuła ciemna, lekko zgniła zieleń z migoczącymi drobinkami. Nazwa- Powerful Ivy- tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że mimo posiadania gigantycznej kolekcji lakierów ta sztuka musi absolutnie trafić do mojego koszyka.

Dużym plusem świetne krycie lakieru, jedna warstwa może nas bardzo pozytywnie zaskoczyć, na zdjęciach jednak możecie zobaczyć efekt dwóch cieńszych warstw- jestem zwolenniczką tej metody.

Koszt- 2,25 euro. Pojemność- 12 ml Pędzelek- szeroki, wyprofilowany.

Pozdrawiam :*

poniedziałek, 7 października 2013

Zestawy Flax

Dziś post z gatunku informacyjno-prezentacyjnego. Firma Flax wprowadziła do swojego sklepu zestawy kosmetyków KLIK. W skład zestawu zawsze wchodzą minimum dwa produkty Mythos i mały ręczniczek lub rękawica do masażu, wyjątkiem jest tylko zestaw podróżny, w skład którego wchodzi pięć mini kosmetyków Mythos. Całość jest tak skomponowana, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie- mamy zestawy dedykowane włosom, ciału, twarzy z podziałem na typ cer itd.
Ja otrzymałam 2 zestawy, które dziś chciałabym Wam bliżej zaprezentować.
W jego skład wchodzi krem do rąk na który się cieszę jak dziecko. Przy okazji pierwszej paczki z kosmetykami tej firmy dostałam kilka jego próbek i już wtedy bardzo się polubiliśmy, myślę więc, że pełna recenzja powinna się dość szybko pojawić na blogu.
Dodatkowo mamy tu kostkę mydła "delikatna oliwka". W jej składzie można znaleźć między innymi oliwkę właśnie ale również witaminy A, D czy E. Producent obiecuje nawilżenie i odżywienie skóry.
Generalnie kostek raczej nie używam, za to mój szanowny Pan Mąż jest ich wielkim fanem i pewnie ostatecznie to On zaopiekuje się tym maleństwem, przypuszczam jednak, że z ciekawości sięgnę po nią kilka razy...

Tutaj mamy szampon do włosów normalnych z oliwką, aloesem i proteinami pszenicy. Produkt ze względu na delikatne działanie nadaje się do częstego stosowania.
Terapeutyczna maska ma chronić nasze włosy i pomagać się im odbudowywać. W jej składzie mamy oliwkę, soję, miód, proteiny pszenicy oraz biosacharyde. W sieci znalazłam informację, że składnik ten ma poprawiać nawilżenie oraz wzmacniać funkcje ochronne skóry poprzez blokowanie alergenów- brzmi dumnie :).


W obu zestawach gratisem był mały ręczniczek z wyszytym logiem firmy. Osobiście używam takich ręczników do twarzy więc ten dodatek bardzo mi się przyda.

Zestawy zapakowane są w duże worki ze sztywnej folii. Uważam, że mogą być fajnym pomysłem na prezent- warto zapamiętać bo do okołoświątecznej gorączki zakupowej nie zostało dużo czasu ;).

Pozdrawiam :*

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...